niedziela, 21 grudnia 2014

Pilocka przygoda we Włoszech - Asyż i Wieczne Miasto

 Witam, Dziś kolejna - ostatnia (czy oby na pewno? :) ) odsłona wspaniałej włoskiej przygody Karoliny. Życzę smakowitej lektury

"...Następnego dnia nieco zmieniliśmy klimat na rzekłabym…franciszkański.

Tym razem mieliśmy zwiedzać Asyż. To była moja druga wizyta w tym mieście. Dzięki kolejnej pani przewodnik poznaliśmy w szczegółach życie Św. Franciszka. Ja natomiast w autokarze (coraz bardziej ośmielona) znów złapałam za mikrofon robiąc małe wprowadzenie przed wjazdem do Assisi. Później miałam mówić o Lacjum i Rzymie. Tym razem postawiłam na coś współczesnego i na coś… nieksiążkowego. Zapamiętałam słowa mojej pilotki: ile można rozmawiać o sztuce?! Oczywiście trzeba wyczuć na co nastawiona jest grupa. Jeśli są w niej dzieci to nie wolno wyjść poza pewną granicę. Jeśli pracuje się z dorosłymi to można sobie pozwolić na luźniejszą atmosferę. To są w końcu Włochy. Ludzie jadą tu nie tylko po historię. Chcą się przede wszystkim zabawić, poznać inną kulturę i obyczaje. Zostawiłam więc Łuk Tytusa i porwanie Sabinek historykom z naszej grupy. Szło mi chyba coraz lepiej. Grupie się podobało.
 

Tuż przed wjazdem do Wiecznego Miasta pojawiła się typowo włoska pogoda. Rzym powitał nas wielkim słońcem i lazurowym niebem.
    Stolica Włoch nie jest mi obca. Jestem jednak dość ostrożna w stwierdzeniu że znam dobrze to miasto. Mogę natomiast powiedzieć że czuję się tam dość pewnie i bezpiecznie. Nie jest to miejsce które mogłoby mi się znudzić czy opatrzyć (czy we Włoszech w ogóle takie jest…?). Na wiele miejsc i zabytków patrzę już jednak z innym sentymentem. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam Romę byłam zafascynowana i oszołomiona. Przy okazji kolejnych wizyt zaczynam się już czuć coraz bardziej swojsko. Fontana di Trevi jest jednak cały czas imponująca a wrzucenie drobnych euro w moim przypadku zawsze się sprawdza i stało się już obowiązkiem. Nie wrócę do domu dopóki tego nie zrobię bo inaczej…naprawdę tu nie wrócę - jak głosi przesąd. 

C:\Users\Karolina\Desktop\dokumenty praca\szkolenie\szkolenie Włochy\20140406_191917.jpg
Fontanna Di Trevi
Plac Św. Piotra i Bazylika to miejsca wyjątkowe ze względu na naszego Papieża. W końcu od Jana Pawła II tak naprawdę zaczęła się polska turystyka do Italii. Pamiętam moment kiedy z bardzo bliskiej odległości zobaczyłam Papieża Benedykta który jechał swoim papamobile. To były emocje! Tak naprawdę każde ważniejsze miejsce turystyczne w Rzymie kojarzy mi się z czymś innym, z czymś pięknym. Ile jeszcze pozostało tych nieodkrytych…?! Rzym był ostatnim punktem naszego szkolenia. Mieliśmy aż trzech przewodników. Najbardziej zapamiętałam Mariusza (Mario) Jackowskiego i Monikę Nickel która oprowadziła nas po San Pietro czyli Bazylice Św. Piotra. Tym razem nie robiłam już żadnych zdjęć. Po prostu słuchałam i starałam się coś nagrać na dyktafon. Po południu nagrywaliśmy video- wizytówki. Każdy z nas chciał się nagrać z jakimś fajnym tłem typu Koloseum czy Plac Św. Piotra. Przy takiej ilości osób i tempie szkolenia nie było to wcale takie łatwe. Moja wizytówka powstała przy Bazylice Św. Jana na Lateranie. 
C:\Users\Karolina\Desktop\dokumenty praca\szkolenie\szkolenie Włochy\20140407_141325.jpg


Trzeba było krótko powiedzieć coś, co zachęci przyszłego pracodawcę. Cisza na planie, kamera, akcja! Ku mej radości nie było żadnych dubli. Video- wizytówka wyszła naprawdę dobrze i nie jest to tylko moje zdanie.
Po całym dniu zwiedzania i nauki wylądowaliśmy w eleganckim hotelu. Tam czekała na nas kolacja a potem…Była to nasza ostatnia noc w słonecznej Italii. Szkolenie należało jakoś podsumować. Z rozbawieniem obserwowałam jak rozkręca się impreza. Zajęliśmy tzw hotelowy ogródek. Pojawił się przenośny głośnik z którego popłynęła piosenka „Seksualna niebezpieczna”. Co jak co, ale takiego repertuaru się w Rzymie nie spodziewałam! Oczywiście nie można było siedzieć „o suchym pysku”! Drugą niespodzianką była butelka Fragolino. Jest to bardzo orzeźwiające włoskie, czerwone wino musujące z dodatkiem truskawek. Stąd jego nazwa: fragolina- truskaweczka. Było coraz więcej ludzi, coraz więcej otwieranych butelek, coraz głośniejsza muzyka, wygłupy i zdjęcia. Pamiętam że potem nas przegonili ze względu na ciszę nocną. Wylądowaliśmy na recepcji i to też nie było zbyt wile widziane. Panowie na recepcji bardzo się burzyli i chcieli nas wygonić. Nie wiem kto i jak wtedy zainterweniował- nie wnikam. W każdym razie impreza skończyła się o 5 nad ranem. Ja poległam w okolicach 2. Poranek dnia następnego do łatwych nie należał, oj nie. Woda była towarem bardzo pożądanym i w pewnym momencie bardzo deficytowym. Niemniej jednak czekał nas jeszcze jeden tour po mieście a potem powrót do domu. Z ciężkim sercem wracałam do kraju. W autokarze nie opuszczały nas szampańskie nastroje. Starałam się do końca cieszyć fajnym towarzystwem i widokami za oknem. A było na co popatrzeć. Jechaliśmy przez góry. 

C:\Users\Karolina\Desktop\dokumenty praca\szkolenie\szkolenie Włochy\20140408_101743.jpg
Do Warszawy dotarliśmy następnego dnia w nocy. Ja i Dorota musiałyśmy czekać na autokar do Białegostoku. Miałyśmy jeszcze kilka godzin które spędziliśmy w barze kawowym na dworcu centralnym. Na początku humory były takie sobie. Włoska przygoda dobiegła końca… Chwilę później dołączyły do nas inne osoby ze szkolenia, w tym nasz kolega- jego organizator. Nie mam pojęcia kiedy z godziny 3 zrobiła się godzina 5. Znowu pożegnanie i bieg na autokar.
    Dziś mogę powiedzieć że decyzja o zrobieniu kursu dla pilotów wycieczek zmieniła moje życie. Poznałam świetnych ludzi z którymi w większości utrzymuję kontakt. Wystartowałam, pojechałam na dwa pilotaże. Po kilku miesiącach z niektórymi kolegami- pilotami spotkałam się po raz drugi na szkoleniu w Londynie. To był pod wieloma względami zwariowany wyjazd. Mam nadzieję że będzie jeszcze okazja aby o nim opowiedzieć.
Niemniej jednak do mojego włoskiego szkolenia mam szczególny sentyment. Album z tego wyjazdu na Facebook’u zatytułowałam „przygoda życia”. To chyba mówi samo za siebie


 
autor: Karolina Wollny

2 komentarze: