piątek, 27 grudnia 2013

Uśmiechnij się, a świat uśmiechnie się do Ciebie

Włosi... zawsze uśmiechnięci, wulkany energii, pełni gioia di vivere. Ktoś może uznać że to tylko narodowa maniera.
 Ja jednak każdokrotnie będąc w słonecznej Italii na nowo odkrywam, jakie miłe i przyjazne są te zwykłe, codziennie powtarzające się  kontakty z zupełnie obcymi ludźmi: kelnerem w trattorii, kasjerką w sklepie, która podliczając należność spojrzy Ci w oczy ( nie do wiary?) i z uśmiechem na twarzy powie
„Piękna ta bluzeczka. Super zakup!”.
Albo barmanka w maleńkiej kawiarence tuż za rogiem. Pierwszego dnia uśmiech, Buon Giorno!, pytanie czy smakuje zamówiony produkt. Następnego rozmawia z Tobą jak dobra znajoma.
Postanowiłam, że mimo wszystko , będę się starała i ja, codziennie -  jak najwięcej uśmiechać do świata i do ludzi.
Pewnie wszyscy pomyślą, że coś nie tak ze mną ;)
Tak zupełnie bezinteresownie prawione komplementy, robione przysługi czy proste serdeczne gesty ze strony zupełnie obcych ludzi zapisują się w naszej pamięci na  długo...
Zgodnie z prawami fizyki - nic w przyrodzie nie ginie. A właściwie wraca do nadawcy- czasem ze zdwojoną siłą. Uśmiech rodzi uśmiech, co zasiejesz za jakiś czas wzrośnie i wyda następne nasiona. 

Usmiechnij się, a świat uśmiechnie się do Ciebie!!!

W związku z tym że mamy czas świąt, oczekiwanie na Nowy Rok, każdy z nas gdzieś w głębi duszy wypowiada jakieś życzenia. Moje będą takie:
Przynajmniej raz dziennie...ogni giorno- sprawiajmy bezinteresowną przyjemność nieznajomej osobie uśmiechając się przy tym. Zwykłe przytrzymanie komuś drzwi do windy, ustąpienie miejsca w autobusie, pochwalenie współpracownika za kawał dobrej robot. Raz dziennie. Codziennie. Zaskoczy Cię, jak dużo otrzymasz od życia w zamian!!!

Uśmiechu w Nowym Roku!

 


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Natale

Kochani, jesteśmy w okresie przedświątecznym dlatego chciałabym Wam w kilku słowach napisać o tym z czym kojarzy mi się Italia zimą, na Święta oraz in genere- ogólnie. Takie zresztą padło pytanie od mojej lektorki kiedy zaczynałam moją przygode z językiem włoskim. Myślę że wszycy nauczyciele włoskiego je zadają: dlaczego akurat język włoski, za co lubisz Włochy i z czym kojarzy Ci się ten kraj? Odpowiedzi jest wiele i wcale nie trzeba być italofilem. Moje pierwsze skojarzenie to kawa bo jestem kawoszką i nie wyobrażam sobie dnia a konkretnie poranka bez kubka kawy. Możemy narzekać na włoski bałagan, opieszałość i lenistwo. Ale każdy chyba przyzna że kawę robią tam i produkują chyba najlepszą na świecie. Ja osobiście kupuję tylko Lavazzę i parzę ją w caffettierze. A oto i ona:

Tak wygląda ta najbardziej klasyczna. Jest ich oczywiście wiele, tak jak wiele jest rodzajów kawy od espresso które piję się we Włoszech przez prawie całą dobę do caffe latte czyli kawy z dużą ilością mleka. Ja dodaję do mojego espresso dużo mleka więc wychodzi mi właśnie caffe latte Z charakterystycznych typów kawy jest jeszcze oczywiście cappuccino. Ale tę kawę pije się we Włoszech tylko do południa. Najlepiej z rogalikiem, bez pośpiechu- pian piano. W odróżnieniu od espresso które pije się szybko i najczęściej na stojąco. Caffettiery różnią się wielkością i kolorem. Są też o bardziej opływowych kształtach ale ta ze zdjęcia jest chyba najbardziej charakterystyczna. Kawa to oczywiście obok wina narodowy włoski napój. Będąc w słonecznej Italii pamiętajcie że zamawiając ją wystarczy powiedzieć że chcecie caffe’. On już będzie wiedział że to espresso. Poza tym dobrze jest zaznaczyć że chcecie wypić kawę przy barze. W ten sposób nie zapłacicie za obsługę kelnera. Z mocnym espresso (bez mleka oczywiście!) dobrze jest wypić szklankę niegazowanej wody. Z jednej strony złagodzi mocny smak esencji, a zdrugiej podkreśli aromat kawy. Zamykając temat caffettiery dodam tylko że może to być świetny prezent pod choinkę. Znajdziecie ją w każdym sklepie. A osoba która lubi kawę z pewnością ucieszy się z takiego prezentu. Tylko pamiętajcie o tym żeby parzyć w niej lavazzę bo tylko taki duet gwarantuje niezapomniany smak
Italia to oczywiście nie tylko kawa i caffettiera ale cała masa innych rzeczy. Z marszu można wymienić wspaniałe wina, skutery (słynne Vespy) i samochody (Fiaty rzecz jasna). Do skuterów mam dużą słabość. Nigdy jeszcze niestety na żadnym nie jeździłam ale to musi być naprawdę duża frajda przemykać tak między samochodami w czasie najgorzego ruchu ulicznego. Kierowca skutera ma ubaw. Dla kierowcy mijanego samochodu często nie jest do śmiechu bo taki skuter wyskakuje mu często w ostatniej chwili. Skutery mają w sobie coś co mnie kręci i często robię sobie przy nich zdjęcia. Oto jedno z nich, zrobione w miasteczku Modica na Sycylii:

Myślę że tak naprawdę jest masa rzeczy które mają włoskie korzenie bo naród królowej Bony jest znany ze swojej kreatywności, pomysłowości, wyrafinowania, oraz wrażliwości na piękno i estetykę. Możemy wymieniać niezliczonych włoskich projektantów ubrań, mebli i innych sprzętów. Myślę że ta „włoszczyzna” jest często obecna w naszym życiu i nie zawsze zdajemy sobie z niej sprawę.
Jeśli jednak chodzi o zwyczaje świąteczne we Włoszech to chyba nie jest nam do końca po drodze z naszą polską tradycją. Nasi Włoscy przyjaciele nie celebrują tak Bożego Narodzenia jak my. Obchodzą Wigilię ale ich menu jest zupełnie inne. Główne danie to oczywiście pasta. Jest też polenta która wygląda i smakuje jak tunezyjska kasza kuskus, podawana z różnymi dodatkami. A na deser je się najczęściej panettone które przypomina naszą babkę drożdżową z rodzynkami. Kiedy myślę o panettone to automatycznie kojarzy mi się Mediolan a konkretnie niedalekie miasteczko Varese bo właśnie tam jadłam ten przysmak. Jest to zresztą charakterystyczny deser z regionu Lombardia.
24 grudnia wielu Rzymian idzie na Plac Świętego Piotra gdzie wieczorem odsłaniana jest tradycyjna, ogromna szopka. I tu pojawia się polski akcent bo zwyczaj ten wprowadził w 1982 roku Jan Paweł II. W ogóle Włochy to ojczyzna szopek a wszystko zaczęło się od Św. Franciszka z Asyżu. Szopki w Rzymie w okresie przed i po świątecznym są wszędzie: w sklepach, szkołach i innych instytucjach. Są naprawdę piękne. To właśnie szopka na Placu Św. Piotra:

A to w jednym z rzymskich kościołów:

I na tym się kończą polskie akcenty i podobieństwa bo w we włoskiej tradycji wigilijnej nie ma łamania się opłatkiem tylko jedno krótkie: „Auguri!”- powiedziane nad stołem wigilijnym, czyli po naszemu: „wszystkiego najlepszego”. Ale oczywiście włoskie dzieci też dostają prezenty. Najpierw tak jak w Polsce świętują Mikołajki i wtedy przychodzi do nich Babbo Natale czyli Święty Mikołaj. Potem prezenty przynosi im lecąc na miotle La Befana- czyli wiedźma. Ale to już 6 stycznia czyli na Trzech Króli. Postać wiedźmy jest we Włoszech tak samo popularna jak postać Św. Mikołaja. Nie budzi negatywnych skojarzeń. W okresie świątecznym można podziwiać jarmarki którymi upstrzone są we place. Muszę przyznać że Piazza Navona na tle tych wszystkich „bud” i karuzeli przedstawia się wyjątkowo malowniczo

I to by było tyle o świątecznych klimatach we Włoszech. Na koniec pozostaje mi złożyć wszystkim Czytelnikom tego bloga i nie tylko wesołych Świąt co po włosku brzmi krótko: „buon Natale” oraz felice Anno Nuovo czyli szczęśliwego Nowego Roku. A tak konkretnie to i sobie i Wam życzyłabym tego abyście za każdym razem z przyjemnością czytali to co tu piszę dzięki uprzejmości mojej Koleżanki Moniki




Karolina Wollny